środa, 19 grudnia 2012

Rozdział 8


9 dzień sierpnia 2008r.
-Już nie mogę się doczekać! – Odezwała się podekscytowana Kate. Stała przed lustrem i obracała się na prawo i lewo, aby dokładnie obejrzeć swoją sukienkę. Dziewczyna w ostatnim czasie przybrała na wadze i nie wyglądała już tak, jak wtedy, kiedy ją poznałam. Dalej miała sporą niedowagę, ale jej stan był – jak to określili lekarze – stosunkowo dobry i stabilny. Wiedziałam, że Kate będzie zdrowa, ona też czuła, że wszystko zmierza ku lepszemu.
Ale póki co, obie wciąż znajdowałyśmy się w Southwood i leczyłyśmy się.
Od czasu izolatki nie cięłam się ani razu, chociaż miewałam kryzysowe momenty. Mimo to, czułam się znacznie lepiej. Głos dalej pojawiał się w mojej głowie, ale regularnie zaczęłam przyjmować tabletki antydepresyjne, które po paru minutach zaczynały działać i zapominałam o troskach.
Z Kate bardzo się zżyłam, dziewczyna była chyba najbardziej pozytywną osobą, jaką kiedykolwiek spotkałam w szpitalu. Co prawda, nasze relacje nie były jeszcze tak bliskie jak te, które łączyły mnie i Joan, ale dogadywałyśmy się.
Lekarze oczywiście postanowili wynagrodzić mi znaczne postępy i zgodzili się na weekendowe przepustki do domu, podobnie było z Kate. Pewnego dnia Kat przyszła do mnie i wręczyła mi dwa bilety do klubu na przedmieściach. Było to miejsce spotkań tutejszych nastolatków i nie tylko. Odbywały się tam pokazy filmów, przedstawienia teatralne, ale również organizowane były dyskoteki. W tamten dzień miała odbyć się w klubie jedna z wakacyjnych imprez uświetniona walką nastoletnich bokserów. Bliski znajomy mojej ciotki pracował w tym klubie, a w związku z tym, że Kate interesowała się boksem (głównie ze względu na swojego brata), Kathryn postanowiła, że da nam te bilety. Walka miała odbyć się w sobotę, dlatego nie musiałam pytać personelu szpitalnego o zgodę, co musiałabym zrobić, gdyby wydarzenie miało miejsce w piątek. Podobała mi się ta wolność, chociaż dalej byłam nieco ograniczona. Zasady doskonale znałam, ponieważ przy każdej przepustce były takie same – wracać do domu przed dziewiątą, być w stałym kontakcie z Kat (najlepiej cały czas być z osobą dorosłą, opiekunem) i oczywiście codzienny wieczorny telefon do szpitala - musiałam rozmawiać z Yasmin, powiedzieć jej, co robiłam, a ona wszystko notowała (oczywiście moje słowa musiały być potwierdzone przez Kat).
-A ty co ubierzesz? – Z rozmyślań wyrwała mnie Kate. – Chyba mi nie powiesz, że idziesz w jeansach i jednym z tych swoich sweterków? – Zaśmiała się. Od razu zrzedła mi mina, bo właśnie tak planowałam się ubrać.
-Nie mam nic innego – wytłumaczyłam się szybko – a poza tym, kto by się na mnie patrzył.
-No ja nie wiem. – Brunetka wzruszyła ramionami. – Ale na zewnątrz jest dość ciepło, do tego na sali też pewnie będzie gorąco, udusisz się.
-Chciałabym – szepnęłam pod nosem, ale Kate zignorowała moje słowa.
-Mogę ci coś pożyczyć. – Dziewczyna otworzyła swoją szafę, a ja tylko się zaśmiałam.
-Daj spokój – powiedziałam wstając z łóżka – nie wejdę w żadne z twoich ubrań. Poza tym, potrzebuję czegoś z długim rękawem. – Mruknęłam. Moja obsesja na tym punkcie trwała. Nikt nigdy, za nic w świecie, nie mógł zobaczyć moich blizn. Najzwyczajniej się ich wstydziłam i wiedziałam, że ludzie zaczną zadawać pytania, a przecież nie powiem im, że jestem psychicznie chora, wyśmieją mnie.
W tym czasie Kate wyciągnęła z szafy czarną bluzkę z długim rękawem, oraz zdecydowanie za dużym dekoltem.
-Masz, jest na mnie za duża. – Powiedziała brunetka i podała mi bluzkę. Miała ona dość przyjemny, cienki materiał. Nie była zła, a do tego nie miałam ochoty dalej sprzeczać się z Kate, więc ściągnęłam swój stary, niebieski top i nałożyłam na siebie czarną bluzkę. Była dość obcisła, ale nie była za mała, więc Kate uznała, że jest wprost stworzona dla mnie.
-Ten dekolt… - Mruknęłam patrząc się w lustro. Nigdy tak naprawdę nie myślałam o swojej figurze, ale wtedy, kiedy przeanalizowałam swoje ciało, zorientowałam się, że nie mam się czym chwalić. – Czuję się głupio. – Westchnęłam.
-Skończ już marudzić, jest świetnie. – Kate posłała mi karcące spojrzenie, ale za moment szeroko się uśmiechnęła. - Wiem – wyszeptała pod nosem, a po jej minie dało się zauważyć, że myśli nad czymś naprawdę ważnym – pamiętasz te szorty, które kiedyś dała ci Kat? – Skinęłam głową. Były to najbardziej znienawidzone przeze mnie spodenki. Zwykłe, czerwone spodenki, które niemiłosiernie wbijały mi się w tyłek i można było traktować je jak bieliznę. Dostałam je jeszcze, kiedy żyła Joan. Dziewczyna zachwycała się nimi i mówiła, że wyglądam w nich „jak prawdziwa laska”, na co ja tylko wybuchałam śmiechem.
-Nie mam zamiaru… - zaczęłam mówić, ale Kate przerwała mi.
-No błagam cię! – Wykrzyczała. – To jest impreza, będą fajni chłopcy. – Uśmiechnęła się do mnie kusząco, a ja tylko cicho prychnęłam pod nosem.
-Tylko jakiś upośledzony schizofrenik by do mnie zagadał. – Odburknęłam, ale wiedziałam, że Kate nie da za wygraną. – No niech ci będzie – dodałam po chwili – ale tylko ten jeden raz! – Spojrzałam na brunetkę spode łba. Kate zaklaskała radośnie w dłonie i wydała z siebie dziwny, piskliwy dźwięk. A więc tak zachowują się normalne nastolatki, pomyślałam.
„Nie normalne, tylko głupie. Będziesz wyglądać jak spasiona świnia” usłyszałam Głos.
Och, zamknij się w końcu.
„Tylko niech nikt na ciebie nic nie zwróci wariatko. I módl się, żeby przypadkiem rękaw ci się nie podwinął, bo wyjdzie na jaw, jaka z ciebie niepoczytalna kretynka.”
-Gdybyś był człowiekiem, dałabym ci w twarz – powiedziałam na głos i dopiero po chwili zdałam sobie z tego sprawę. Kate spojrzała na mnie, ale nie wydawała się być zaskoczona, w końcu to nie był już pierwszy raz, kiedy coś takiego przy niej zrobiłam.
Kate chorowała na anoreksję od około roku, jej dziadkowie uznali, że Southwood będzie dla niej najlepszym miejscem. Jej choroba zaczęła się podobnie, jak choroba innych anorektyczek. Miała lekką nadwagę i ludzie w szkole się z niej śmiali. Zaczęło się od regularnych ćwiczeń i powolnego odchudzania, skończyło się na 42 kilogramach przy wzroście 175 centymetrów. Kate miała jedynie ojca, który był zapracowanym biznesmenem i mimo, że jak najbardziej kochał swoją córkę, oraz syna Denisa, nie był w stanie pogodzić obowiązków domowych z pracą. Kate wraz z dziewiętnastoletnim wtedy bratem mieszkała u dziadków, którzy pomimo, iż widzieli, jak dziewczyna odchudza się i wpada w obłęd, nie reagowali. Dopiero Denis uświadomił ich, co się dzieje i wtedy brunetka trafiła do szpitala.




10 dzień sierpnia 2008r.
Z samego rana, razem z Kate, opuściłyśmy szpital. Kat zawiozła nas do swojego nowego domu, który wynajmowała od około miesiąca. Należał on do rodziców najlepszej przyjaciółki mojej ciotki – Cassie. Dom znajdował się w przyjemnej okolicy, kilkanaście kilometrów od Southwood, było to jedne z osiedli, które zawsze były pokazywane w filmach. Dzieci biegały po ulicach, bawiły się na chodnikach, nastolatkowie spotykali się w najpopularniejszej, osiedlowej kawiarni i grali w piłkę na boisku przy szkole. Dom sam w sobie nie był duży, ale również nie był za mały. Wyglądał niemal tak, jak wszystkie inne w okolicy, miał przed sobą mały ogródek oraz werandę ozdobioną kwiatkami, dach był ciemny, a ściany kremowe.
-Oh, ślicznie tutaj. – Odezwała się Kate, kiedy zatrzymałyśmy się na podjeździe. Wysiadłyśmy z niewielkiego auta Kat i weszłyśmy do środka. Po prawej stronie znajdował się salon, urządzony bardzo nowocześnie, po lewej stronie, w głębi korytarza – kuchnia z najnowszym sprzętem AGD, a zaraz przy niej łazienka z ubikacją, oraz schody prowadzące na górę. Na piętrze Kat miała swoją sypialnię z wielkim balkonem, a ja pokój podobnych rozmiarów, jeszcze nie do końca urządzony, ale podstawowe przedmioty, takie jak łóżko czy szafa, znajdowały się w środku. W porównaniu z moim pokojem w szpitalu, ten był ogromny, a duże okna sprawiały, że wydawał się jeszcze bardziej przestronny.
Odłożyłyśmy z Kate torby z ubraniami na ziemię i w niemal jednoczesnym tempie rzuciłyśmy się na duże, dwuosobowe łóżko.
-Zawsze chciałam tak zrobić. – Zaśmiałam się. – Ale jakbym zrobiła tak na tym szpitalnym, chyba bym się zabiła! – Powiedziałam z naciskiem na ostatnie słowo.
Większość dnia spędziłyśmy na oglądaniu telewizji i rozmowach z Kat. Kiedy zaczęła się zbliżać siedemnasta, Kate zwariowała. Chodziła po pokoju i zastanawiała się, czy sukienka, którą wybrała, jest wystarczająco ładna, czy jej nogi są wystarczająco chude, czy nie jest zbyt wyzywająca, ale również czy jest przynajmniej odrobinę seksowna. Dziewczyna, podobnie jak ja, miała manię perfekcji oraz idealnego ładu i porządku. Jej problem dotyczył własnego ciała, a mój wszystkiego, co mnie otaczało. Ona musiała wyglądać idealnie, wracała się kilkanaście razy do łazienki, aby poprawić makijaż, ja za to, wracałam się tam po to, aby wszystko było starannie poukładanie, tak jak chciałam. Lekarze nazywali to zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi, czyli inaczej nerwicą natręctw. Czasami rano nie byłam w stanie wyjść z pokoju, jeśli pościel była źle złożona, na stołówce nerwowo segregowałam sztućce, a jedzenie na talerzu układałam kolorami. Nie było określonej zasady, po prostu miało być tak, żeby przyjemnie mi się jadło. Potrafiłam spędzić nad talerzem około godziny, aby potrawy były idealnie ułożone, nawet, jeśli byłam bardzo głodna. Mimo wszystko, przymykałam oko na tą „chorobę” i nie uważałam jej za nic kłopotliwego.




Z domu wyszłyśmy po siedemnastej, Kate ubrana w krótką, fioletową sukienkę bez ramiączek, szpilki oraz żakiet, prezentowała się idealnie. Włosy miała spięte w kucyk, oczy i usta pomalowane. Ja za to czułam się jak siedem nieszczęść, chociaż zarówno Kat jak i Kate powtarzały mi, że jeszcze nigdy nie widziały, żebym tak „seksownie” wyglądała. Miałam na sobie czarną bluzkę przyjaciółki i znienawidzone, czerwone szorty, oraz stare botki w stylu militarnym, które dostałam od Joan. Kate do tego uparła się, żeby zrobić mi makijaż. Był to pierwszy raz, kiedy miałam na sobie tusz do rzęs i błyszczyk. Nigdy się nie malowałam, ponieważ nigdy nigdzie nie wychodziłam, a jeśli tak, to nie przywiązywałam do tego wagi.
Do klubu dojechałyśmy autobusem, ponieważ Kat już się z kimś umówiła. Był to również pierwszy raz od wielu lat, kiedy skorzystałam z miejskiego środku transportu.
Gdy weszłyśmy do środka, naszym oczom ukazała się wielka sala z ringiem na środku. Na razie nie był oświetlony, ale duży napis nad nim mówił o tym, że walka zaczyna się o osiemnastej. Do tego czasu DJ puszczał klubowe piosenki, których większość znałam z MTV i innych stacji muzycznych. Niemal od razu udałam się do punktu z przekąskami, a Kate niepewnie poszła za mną. Nalała sobie tylko trochę wody mineralnej i zjadła dwa winogrona. Za to ja sobie nie żałowałam. Wszystko tam wyglądało znakomicie, o wiele lepiej niż szpitalne jedzenie, które praktycznie było jedynym, jakie znałam od wielu lat.
-Panie i panowie! – Muzyka ucichła, a na ring wszedł wysoki mężczyzna ubrany w garnitur. – Witamy na kolejnej, cotygodniowej imprezie sponsorowanej przez miejski klub bokserki! – Na sali rozległy się brawa i gwizdy, tak, jak zawsze w filmach. – Dzisiaj obejrzymy walkę jednego z najlepszych bokserów w tym mieście, oraz jego konkurenta, który przyjechał do nas z samego Nowego Jorku! – Tłum znów zaczął wiwatować. Mężczyzna uśmiechnął się i znów zaczął przemawiać do publiczności. Ja w tym czasie zaczęłam dokładniej rozglądać się dookoła. Wszyscy obecni byli mniej więcej w moim wieku, lub trochę starsi, ale każdy wyglądał na swój sposób zniewalająco i bardzo elegancko. Dziewczyny ubrane były w skąpe sukienki, podobnie jak Kate, za  to chłopcy w koszule, lub nawet garnitury. Każdy z tych dzieciaków wyglądał na kogoś bogatego, ale być może było to tylko złudzenie.
Na ring ponownie spojrzałam dopiero wtedy, kiedy rozległ się niemalże ogłuszający dźwięk zwiastujący rozpoczęcie walki. Chłopak po lewej stronie był czarnoskóry i podobnie, jak jego przeciwnik, bardzo umięśniony, jednak zdecydowanie niższy. Chłopak po prawej miał około 180 centymetrów wzrostu i ciemne blond włosy. Nie mogłam zbytnio przyjrzeć się ich twarzom, ponieważ pozakładane mieli ochraniacze. Od pierwszych sekund walki widać było, że blondyn jest lepszy od przeciwnika, mimo, że czasami wydawało się, że nie daje rady. Walka trwała trzy rundy, zakończyła się zwycięstwem blondyna, który najprawdopodobniej był miejscowym, ponieważ tłum zaczął skakać i krzyczeć z radości.
Chłopak podszedł do kantu ringu, ściągnął ochraniacz, rękawice i uśmiechnął się szeroko. Trudno było mi powiedzieć, ile może mieć lat. Jego ciało przypominało ciało mężczyzny, jednak z twarzy nie dałabym mu więcej niż szesnaście lat. Blondyn przeczesał palcami swoje krótkie, mokre od potu włosy, jeszcze chwilę chodził po ringu ciesząc się ze zwycięstwa, a później zszedł na dół.
Impreza trwała w najlepsze, jednak około dwudziestej, Kate dała mi znak, że na nas pora. Tłum był tak duży, że ledwo udało nam się wyjść przed klub, a kiedy w końcu to zrobiłyśmy, brunetce przypomniało się, że musi iść do ubikacji i wróciła do środka.
Stałam na zewnątrz nerwowo naciągając rękawy na dłonie, aby mieć pewność, że nie wystaje mi ani kawałek nadgarstka.
„I tak po tobie widać, że jesteś psychiczna” warknął Głos.
-Zamknij się w końcu idioto. – Mruknęłam pod nosem zaciskając mocno oczy.
-Przecież nic nie mówiłem. – Usłyszałam czyiś głos. Otworzyłam oczy i spojrzałam przed siebie, a następnie uniosłam głowę lekko do góry. Przede mną stał chłopak, który kilka godzin wcześniej walczył na ringu. Włosy miał już suche, ubrany był cienki, biały podkoszulek, na nogach miał szare dresy oraz czarne adidasy, a w ręku trzymał torbę.
-To nie do ciebie. – Odpowiedziałam speszona i spuściłam wzrok. Chłopak dalej się na mnie patrzył, przez co czułam się strasznie nieswojo i jeszcze bardziej nerwowo zaczęłam bawić się rękawem.
-To dobrze, bo trochę dziwnie się poczułem. – Chłopak zaśmiał się melodyjnie. – Nie widziałem cię tu wcześniej, przeprowadziłaś się? – Zapytał lekko zachrypniętym głosem.
-Nie – odpowiedziałam odruchowo – ale tutaj jestem pierwszy raz. – Wzruszyłam ramionami.
-To mogę się dowiedzieć, czy dobrze się bawiłaś w nowym miejscu? – Uśmiechnął się w moją stronę.
-Było fajnie. – Uniosłam lekko kąciki ust, żeby nie wyjść na niemiłą. – Gratuluje wygranej. – Rzuciłam starając się sprawić wrażenie wyluzowanej.
-Dzięki, cieszę się, że się podobało. – Wyciągnął rękę w moim kierunku. – Justin. – Przedstawił się. – Justin Revens.



Od autorki: Dziękuję za wszystkie komentarze, oczywiście. To naprawdę bardzo miłe wiedzieć, że komuś podoba się to, co piszę. Podobnie, jak z poprzedniego rozdziału, z tego też jestem średnio zadowolona, ale mam nadzieję, że wam przypadł do gustu. Szczerze przyznam, że ostatnio wena gdzieś odeszła i nie jestem w stanie zabrać się za pisanie rozdziału 10, a 9 skończyłam już dawno temu. W każdym razie, czekajcie na następny, dodam jeszcze w tym roku, to jest pewne.
Przy okazji - wesołych świąt! :)

16 komentarzy:

  1. Gdybym była na miejscu Bethany to spaliłabym się ze wstydu, tam pod klubem, gdy odpowiedziała do urojonego w głowie głosu, a Justin się odezwał. Hahahahaha ;-)
    Wesołych Świąt, wesołych świąt ! ;D
    Pozdrawiam [stranger-bieber]

    OdpowiedzUsuń
  2. nooo szczerze powiedziawszy nie spodziewalam się, że w taki sposób pojawi się bieber. Myslałam, że bd pracował w ośrodku albo trafi tam z jakąś chorobą :) Bardzo fajnie wszytko opisałaś, a rozdzial jak zawsze strsznie mi się podoba!
    oczywiście czekam na więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja już nie wiem jak mogę wyrazić zachwyt, gdy czytam Twoje opowiadanie. Po prostu rozpływam się przy tych genialnych opisach uczuć i sytuacji. Wszystko przedstawiasz na przestrzeni wielu lat, a tak naprawdę mam wrażenie, że to nie dzieje się przez kilka lat tylko miesięcy - taka płynność w wydarzeniach, no coś cudownego.
    Tak czułam, że Bethany złapie dobry kontakt z Kate, bardzo się cieszę, że znów ma kogoś z kim może porozmawiać. Dobrze też, że już więcej się nie okalecza. Niepokoi mnie tylko ten głos w jej głowie. Nie wiem czemu, ale czuję, że znów kroi się coś złego.
    O, no i to wyjście. Spotkanie z czymś nowym - klub, rówieśnicy. I to, że nie można pokazać im blizn, bo przecież w ogóle nie znaja sytuacji. Ale wierzę w Bethany, ona się jeszcze z tego dźwignie.
    No i jakże mogłabym tu nie wspomnieć o sytuacji mającej miejsce przed klubem! Nie powiem, że nie było to niebanalne spotkanie. Czyli wejście do akcji Justina bardzo udane. Jestem w sumie ciekawa jak go tutaj wykreujesz chociaż teraz wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Człowiek z pasją - lubię takich ludzi. Ciekawe jak rozwinie się ich znajomość.
    No nic, czekam na kolejny świetny rozdział. Wena ma wrócić, bo ja muszę poznać tą historię do końca, MUSZĘ. Jestem szczęśliwa, że kiedyś z czystego przypadku trafiłam na Twojego bloga i zostałam na dłużej.
    A teraz już koniec tej paplaniny, bo się rozpisałam jak chyba nigdy.
    Pozdrawiam i życzę wesołych świąt :*

    OdpowiedzUsuń
  4. O nareszcie jest Justin, wiesz, że czekałam na ten moment od samego początku? Ale nieważne... Dziewczyna wraca do zdrowia, a przynajmniej tak mi się wydaje, jednak człowiek, który był w psychiatryku już chyba nigdy nie wróci do normalnego życia, a już na pewno nie taka młoda dziewczyna, przynajmniej tak mi się wydaje, nie wiem nie znam się na tym, psychiatrą nie jestem, ale to musiało na pewno odbić się na jej dalszym życiu. Jestem ciekawa dalszych losów bohatrów. Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny...

    OdpowiedzUsuń
  5. Justin *.* świetny rozdział *.* czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ZAPRASZAM NA NOWY ROZDZIAŁ NA http://mental-mess.blogspot.com

    P.S. Zaraz biorę się za czytanie! *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. inaczej wyobrażałam sobie to jak pokażesz nam justina. byłam pewna, ze on też będzie w psychiatryku a tutaj taka miła niespodzianka. ale od początku rozdział, kiedy dowiedziałam się, że idą oglądać walkę, wiedziałam, że to on będzie walczył! i jeszcze wygrał! Beth zareagowała dość spokojnie, pod koniec. ja osobiście chyba bym spaliła buraka, gdybym przy kimś takim jak justin gadała sama do siebie, hahahaha. jestem ciekawa ich znajomości ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cóż ja mogę? Jedynie pogratulować kolejnego, wspaniałego rozdziału - dlaczego? Ponieważ pochłonęłam go w kilka sekund, chociaż wchodziłam niemal kilka razy dziennie, by sprawdzić, czy uraczyłaś nas czymś nowym. Myślę, że niewiele mam do dodania, jestem zauroczona ich pierwszym spotkaniem, pierwszą rozmową, choć ktoś z boku mógłby rzec, co w tym romantycznego? Cóż, najwyraźniej moja mentalność bardzo się różni od tej społecznej.

    jedna-chwila-jb
    wladca-ruin-podswiadomosci

    OdpowiedzUsuń
  9. O JEJKU, JEJKU... Wreszcie mamy Justin'a i on jest bokserem :o I miał gołą kalte :3 Nie mogę stworzyłaś taka cudowną postać Justin'a, że o jezu. Nie mogę naprawdę nie mogę. Jesteś niesamowita. Piszesz na wysokim poziomie. Czytając to czuję się jakbym czytała książkę. Chciałabym ci kiedyś dorównać i pisać równie dobrze jak ty :)
    Chciałam cie przeprosić za to, że dawno nie komentowałam twojego bloga. Ale wydaje mi się, że sama rozumiesz jak to jest ze szkołą. Teraz są święta więc mam czas na napisanie trochę komentarzy.
    Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej, ale cierpliwie czekam na kolejny rozdział :)

    [catching-feelings-now.blogspot.com]

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Chciałam cię zaprosić na moje kolejne opowiadania - było zawieszone no ale nie wracałam do niego tylko zaczynam coś nowego. Może przypadnie ci do gustu. Zapraszam ! :D http://hate-love-peace.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo podoba mi się wprowadzenie Justina do opowiadania. Nie jest to puste, wręcz przeciwnie. Człowiek z pasją, uczuciami. Na miejscu Beth spłonęłabym ze wstydu, kiedy myślał, że mówiła do niego xd
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej, jak Justin dowie się co dolega B, jak zareaguje itp. Nie mogę się doczekać :D
    @sunny_mouth

    OdpowiedzUsuń
  12. omg. boski, idealny, niesamowity *__* od połowy rozdziału mnie oświeciło, że w tym w końcu pojawi się justin, więc niemal skakałam po łóżku go czytając :D mega mi się podoba i powinnaś być z niego zadowolona :) nie mogę się doczekać jak dalej potoczy się akcja z naszym justinem. pisz szybko następny <3

    OdpowiedzUsuń
  13. chciałam poinformować że opowiadanie www.pomoz-mi-wstac.blogspot.com zostało zmienione. teraz znajduje sie pod linkiem www.swxag.blogspot.com - nowa fabuła, nowy prolog ;d zapraszam i licze na opinie ;d

    OdpowiedzUsuń
  14. Wpadłam na ten blog przez przypadek i nie żałuję. Jak przeczytałam wszystkie rozdziały, z zaciekawieniem weszłam w kartę o autorce i się zdziwiłam, pamiętam cię z Onetu, sama tam pisałam i znałam wiele blogów, a twój odzyskać-czucie czytałam od początku.. Mile mnie zaskoczyłaś, i jestem zaszczycona czytając twoje kolejne arcydzieło i szczerze żałuję że nie jestem tu od początku, ale lepiej później niż wcale. Czekam na kolejny rozdział, jak możesz poinformuj mnie : )
    zapraszam: human-inflection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. no i pojawił sie mój ulubieniec (wybacz ten sarkazm). ale fajnie go wprowadziłaś, to muszę przyznać ^^ jeszcze tylko inne imię by sie przydało i mogłabym to czytać z jeszcze większą chęcią, ale co tam imię jednego ciołka, nie? liczy sie opowiadanie, a nie to kto występuje, więc nawet Biebera przetrawię ^^ haha najlepsze było, jak ona powiedziała 'zamknij sie idioto' czy coś w tym stylu, a tam Justin przed nią ^^ to było boskie xd no to ja czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział,bo jestem w sumie ciekawa jak przebiegnie ich znajomość ^^

    http://lazy-lovers.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. nowy rozdział na http://mental-mess.blogspot.com/ zapraszam i liczę na opinię (:

    OdpowiedzUsuń