9 dzień sierpnia 2008r.
-Już nie mogę się doczekać! –
Odezwała się podekscytowana Kate. Stała przed lustrem i obracała się na prawo i
lewo, aby dokładnie obejrzeć swoją sukienkę. Dziewczyna w ostatnim czasie
przybrała na wadze i nie wyglądała już tak, jak wtedy, kiedy ją poznałam. Dalej
miała sporą niedowagę, ale jej stan był – jak to określili lekarze – stosunkowo
dobry i stabilny. Wiedziałam, że Kate będzie zdrowa, ona też czuła, że wszystko
zmierza ku lepszemu.
Ale póki co, obie wciąż
znajdowałyśmy się w Southwood i leczyłyśmy się.
Od czasu izolatki nie cięłam się
ani razu, chociaż miewałam kryzysowe momenty. Mimo to, czułam się znacznie
lepiej. Głos dalej pojawiał się w mojej głowie, ale regularnie zaczęłam
przyjmować tabletki antydepresyjne, które po paru minutach zaczynały działać i
zapominałam o troskach.
Z Kate bardzo się zżyłam,
dziewczyna była chyba najbardziej pozytywną osobą, jaką kiedykolwiek spotkałam
w szpitalu. Co prawda, nasze relacje nie były jeszcze tak bliskie jak te, które
łączyły mnie i Joan, ale dogadywałyśmy się.
Lekarze oczywiście postanowili
wynagrodzić mi znaczne postępy i zgodzili się na weekendowe przepustki do domu,
podobnie było z Kate. Pewnego dnia Kat przyszła do mnie i wręczyła mi dwa
bilety do klubu na przedmieściach. Było to miejsce spotkań tutejszych
nastolatków i nie tylko. Odbywały się tam pokazy filmów, przedstawienia
teatralne, ale również organizowane były dyskoteki. W tamten dzień miała odbyć
się w klubie jedna z wakacyjnych imprez uświetniona walką nastoletnich
bokserów. Bliski znajomy mojej ciotki pracował w tym klubie, a w związku z tym,
że Kate interesowała się boksem (głównie ze względu na swojego brata), Kathryn
postanowiła, że da nam te bilety. Walka miała odbyć się w sobotę, dlatego nie
musiałam pytać personelu szpitalnego o zgodę, co musiałabym zrobić, gdyby
wydarzenie miało miejsce w piątek. Podobała mi się ta wolność, chociaż dalej
byłam nieco ograniczona. Zasady doskonale znałam, ponieważ przy każdej
przepustce były takie same – wracać do domu przed dziewiątą, być w stałym
kontakcie z Kat (najlepiej cały czas być z osobą dorosłą, opiekunem) i
oczywiście codzienny wieczorny telefon do szpitala - musiałam rozmawiać z Yasmin,
powiedzieć jej, co robiłam, a ona wszystko notowała (oczywiście moje słowa
musiały być potwierdzone przez Kat).
-A ty co ubierzesz? – Z rozmyślań
wyrwała mnie Kate. – Chyba mi nie powiesz, że idziesz w jeansach i jednym z
tych swoich sweterków? – Zaśmiała się. Od razu zrzedła mi mina, bo właśnie tak
planowałam się ubrać.
-Nie mam nic innego –
wytłumaczyłam się szybko – a poza tym, kto by się na mnie patrzył.
-No ja nie wiem. – Brunetka
wzruszyła ramionami. – Ale na zewnątrz jest dość ciepło, do tego na sali też
pewnie będzie gorąco, udusisz się.
-Chciałabym – szepnęłam pod nosem,
ale Kate zignorowała moje słowa.
-Mogę ci coś pożyczyć. –
Dziewczyna otworzyła swoją szafę, a ja tylko się zaśmiałam.
-Daj spokój – powiedziałam wstając
z łóżka – nie wejdę w żadne z twoich ubrań. Poza tym, potrzebuję czegoś z długim
rękawem. – Mruknęłam. Moja obsesja na tym punkcie trwała. Nikt nigdy, za nic w
świecie, nie mógł zobaczyć moich blizn. Najzwyczajniej się ich wstydziłam i
wiedziałam, że ludzie zaczną zadawać pytania, a przecież nie powiem im, że
jestem psychicznie chora, wyśmieją mnie.
W tym czasie Kate wyciągnęła z
szafy czarną bluzkę z długim rękawem, oraz zdecydowanie za dużym dekoltem.
-Masz, jest na mnie za duża. –
Powiedziała brunetka i podała mi bluzkę. Miała ona dość przyjemny, cienki
materiał. Nie była zła, a do tego nie miałam ochoty dalej sprzeczać się z Kate,
więc ściągnęłam swój stary, niebieski top i nałożyłam na siebie czarną bluzkę.
Była dość obcisła, ale nie była za mała, więc Kate uznała, że jest wprost
stworzona dla mnie.
-Ten dekolt… - Mruknęłam patrząc
się w lustro. Nigdy tak naprawdę nie myślałam o swojej figurze, ale wtedy, kiedy
przeanalizowałam swoje ciało, zorientowałam się, że nie mam się czym chwalić. –
Czuję się głupio. – Westchnęłam.
-Skończ już marudzić, jest
świetnie. – Kate posłała mi karcące spojrzenie, ale za moment szeroko się
uśmiechnęła. - Wiem – wyszeptała pod nosem, a po jej minie dało się zauważyć,
że myśli nad czymś naprawdę ważnym – pamiętasz te szorty, które kiedyś dała ci Kat?
– Skinęłam głową. Były to najbardziej znienawidzone przeze mnie spodenki.
Zwykłe, czerwone spodenki, które niemiłosiernie wbijały mi się w tyłek i można
było traktować je jak bieliznę. Dostałam je jeszcze, kiedy żyła Joan.
Dziewczyna zachwycała się nimi i mówiła, że wyglądam w nich „jak prawdziwa
laska”, na co ja tylko wybuchałam śmiechem.
-Nie mam zamiaru… - zaczęłam
mówić, ale Kate przerwała mi.
-No błagam cię! – Wykrzyczała. –
To jest impreza, będą fajni chłopcy. – Uśmiechnęła się do mnie kusząco, a ja
tylko cicho prychnęłam pod nosem.
-Tylko jakiś upośledzony
schizofrenik by do mnie zagadał. – Odburknęłam, ale wiedziałam, że Kate nie da
za wygraną. – No niech ci będzie – dodałam po chwili – ale tylko ten jeden raz!
– Spojrzałam na brunetkę spode łba. Kate zaklaskała radośnie w dłonie i wydała
z siebie dziwny, piskliwy dźwięk. A więc tak zachowują się normalne nastolatki,
pomyślałam.
„Nie normalne, tylko głupie.
Będziesz wyglądać jak spasiona świnia” usłyszałam Głos.
Och, zamknij się w końcu.
„Tylko niech nikt na ciebie nic
nie zwróci wariatko. I módl się, żeby przypadkiem rękaw ci się nie podwinął, bo
wyjdzie na jaw, jaka z ciebie niepoczytalna kretynka.”
-Gdybyś był człowiekiem, dałabym
ci w twarz – powiedziałam na głos i dopiero po chwili zdałam sobie z tego
sprawę. Kate spojrzała na mnie, ale nie wydawała się być zaskoczona, w końcu to
nie był już pierwszy raz, kiedy coś takiego przy niej zrobiłam.
Kate chorowała na anoreksję od
około roku, jej dziadkowie uznali, że Southwood będzie dla niej najlepszym
miejscem. Jej choroba zaczęła się podobnie, jak choroba innych anorektyczek.
Miała lekką nadwagę i ludzie w szkole się z niej śmiali. Zaczęło się od
regularnych ćwiczeń i powolnego odchudzania, skończyło się na 42 kilogramach
przy wzroście 175 centymetrów. Kate miała jedynie ojca, który był zapracowanym
biznesmenem i mimo, że jak najbardziej kochał swoją córkę, oraz syna Denisa,
nie był w stanie pogodzić obowiązków domowych z pracą. Kate wraz z
dziewiętnastoletnim wtedy bratem mieszkała u dziadków, którzy pomimo, iż
widzieli, jak dziewczyna odchudza się i wpada w obłęd, nie reagowali. Dopiero
Denis uświadomił ich, co się dzieje i wtedy brunetka trafiła do szpitala.
10 dzień sierpnia 2008r.
Z samego rana, razem z Kate,
opuściłyśmy szpital. Kat zawiozła nas do swojego nowego domu, który wynajmowała
od około miesiąca. Należał on do rodziców najlepszej przyjaciółki mojej ciotki
– Cassie. Dom znajdował się w przyjemnej okolicy, kilkanaście kilometrów od
Southwood, było to jedne z osiedli, które zawsze były pokazywane w filmach. Dzieci
biegały po ulicach, bawiły się na chodnikach, nastolatkowie spotykali się w
najpopularniejszej, osiedlowej kawiarni i grali w piłkę na boisku przy szkole.
Dom sam w sobie nie był duży, ale również nie był za mały. Wyglądał niemal tak,
jak wszystkie inne w okolicy, miał przed sobą mały ogródek oraz werandę
ozdobioną kwiatkami, dach był ciemny, a ściany kremowe.
-Oh, ślicznie tutaj. – Odezwała
się Kate, kiedy zatrzymałyśmy się na podjeździe. Wysiadłyśmy z niewielkiego
auta Kat i weszłyśmy do środka. Po prawej stronie znajdował się salon,
urządzony bardzo nowocześnie, po lewej stronie, w głębi korytarza – kuchnia z
najnowszym sprzętem AGD, a zaraz przy niej łazienka z ubikacją, oraz schody
prowadzące na górę. Na piętrze Kat miała swoją sypialnię z wielkim balkonem, a
ja pokój podobnych rozmiarów, jeszcze nie do końca urządzony, ale podstawowe
przedmioty, takie jak łóżko czy szafa, znajdowały się w środku. W porównaniu z
moim pokojem w szpitalu, ten był ogromny, a duże okna sprawiały, że wydawał się
jeszcze bardziej przestronny.
Odłożyłyśmy z Kate torby z
ubraniami na ziemię i w niemal jednoczesnym tempie rzuciłyśmy się na duże,
dwuosobowe łóżko.
-Zawsze chciałam tak zrobić. –
Zaśmiałam się. – Ale jakbym zrobiła tak na tym szpitalnym, chyba bym się
zabiła! – Powiedziałam z naciskiem na ostatnie słowo.
Większość dnia spędziłyśmy na
oglądaniu telewizji i rozmowach z Kat. Kiedy zaczęła się zbliżać siedemnasta,
Kate zwariowała. Chodziła po pokoju i zastanawiała się, czy sukienka, którą
wybrała, jest wystarczająco ładna, czy jej nogi są wystarczająco chude, czy nie
jest zbyt wyzywająca, ale również czy jest przynajmniej odrobinę seksowna.
Dziewczyna, podobnie jak ja, miała manię perfekcji oraz idealnego ładu i
porządku. Jej problem dotyczył własnego ciała, a mój wszystkiego, co mnie
otaczało. Ona musiała wyglądać idealnie, wracała się kilkanaście razy do
łazienki, aby poprawić makijaż, ja za to, wracałam się tam po to, aby wszystko
było starannie poukładanie, tak jak chciałam. Lekarze nazywali to zaburzeniami
obsesyjno-kompulsywnymi, czyli inaczej nerwicą natręctw. Czasami rano nie byłam
w stanie wyjść z pokoju, jeśli pościel była źle złożona, na stołówce nerwowo
segregowałam sztućce, a jedzenie na talerzu układałam kolorami. Nie było
określonej zasady, po prostu miało być tak, żeby przyjemnie mi się jadło.
Potrafiłam spędzić nad talerzem około godziny, aby potrawy były idealnie
ułożone, nawet, jeśli byłam bardzo głodna. Mimo wszystko, przymykałam oko na tą
„chorobę” i nie uważałam jej za nic kłopotliwego.
Z domu wyszłyśmy po siedemnastej,
Kate ubrana w krótką, fioletową sukienkę bez ramiączek, szpilki oraz żakiet,
prezentowała się idealnie. Włosy miała spięte w kucyk, oczy i usta pomalowane.
Ja za to czułam się jak siedem nieszczęść, chociaż zarówno Kat jak i Kate
powtarzały mi, że jeszcze nigdy nie widziały, żebym tak „seksownie” wyglądała.
Miałam na sobie czarną bluzkę przyjaciółki i znienawidzone, czerwone szorty,
oraz stare botki w stylu militarnym, które dostałam od Joan. Kate do tego
uparła się, żeby zrobić mi makijaż. Był to pierwszy raz, kiedy miałam na sobie
tusz do rzęs i błyszczyk. Nigdy się nie malowałam, ponieważ nigdy nigdzie nie
wychodziłam, a jeśli tak, to nie przywiązywałam do tego wagi.
Do klubu dojechałyśmy autobusem,
ponieważ Kat już się z kimś umówiła. Był to również pierwszy raz od wielu lat,
kiedy skorzystałam z miejskiego środku transportu.
Gdy weszłyśmy do środka, naszym
oczom ukazała się wielka sala z ringiem na środku. Na razie nie był oświetlony,
ale duży napis nad nim mówił o tym, że walka zaczyna się o osiemnastej. Do tego
czasu DJ puszczał klubowe piosenki, których większość znałam z MTV i innych
stacji muzycznych. Niemal od razu udałam się do punktu z przekąskami, a Kate
niepewnie poszła za mną. Nalała sobie tylko trochę wody mineralnej i zjadła dwa
winogrona. Za to ja sobie nie żałowałam. Wszystko tam wyglądało znakomicie, o
wiele lepiej niż szpitalne jedzenie, które praktycznie było jedynym, jakie
znałam od wielu lat.
-Panie i panowie! – Muzyka
ucichła, a na ring wszedł wysoki mężczyzna ubrany w garnitur. – Witamy na
kolejnej, cotygodniowej imprezie sponsorowanej przez miejski klub bokserki! –
Na sali rozległy się brawa i gwizdy, tak, jak zawsze w filmach. – Dzisiaj
obejrzymy walkę jednego z najlepszych bokserów w tym mieście, oraz jego
konkurenta, który przyjechał do nas z samego Nowego Jorku! – Tłum znów zaczął
wiwatować. Mężczyzna uśmiechnął się i znów zaczął przemawiać do publiczności.
Ja w tym czasie zaczęłam dokładniej rozglądać się dookoła. Wszyscy obecni byli
mniej więcej w moim wieku, lub trochę starsi, ale każdy wyglądał na swój sposób
zniewalająco i bardzo elegancko. Dziewczyny ubrane były w skąpe sukienki,
podobnie jak Kate, za to chłopcy w
koszule, lub nawet garnitury. Każdy z tych dzieciaków wyglądał na kogoś
bogatego, ale być może było to tylko złudzenie.
Na ring ponownie spojrzałam
dopiero wtedy, kiedy rozległ się niemalże ogłuszający dźwięk zwiastujący
rozpoczęcie walki. Chłopak po lewej stronie był czarnoskóry i podobnie, jak
jego przeciwnik, bardzo umięśniony, jednak zdecydowanie niższy. Chłopak po
prawej miał około 180 centymetrów wzrostu i ciemne blond włosy. Nie mogłam
zbytnio przyjrzeć się ich twarzom, ponieważ pozakładane mieli ochraniacze. Od
pierwszych sekund walki widać było, że blondyn jest lepszy od przeciwnika,
mimo, że czasami wydawało się, że nie daje rady. Walka trwała trzy rundy,
zakończyła się zwycięstwem blondyna, który najprawdopodobniej był miejscowym,
ponieważ tłum zaczął skakać i krzyczeć z radości.
Chłopak podszedł do kantu ringu,
ściągnął ochraniacz, rękawice i uśmiechnął się szeroko. Trudno było mi
powiedzieć, ile może mieć lat. Jego ciało przypominało ciało mężczyzny, jednak
z twarzy nie dałabym mu więcej niż szesnaście lat. Blondyn przeczesał palcami
swoje krótkie, mokre od potu włosy, jeszcze chwilę chodził po ringu ciesząc się
ze zwycięstwa, a później zszedł na dół.
Impreza trwała w najlepsze, jednak
około dwudziestej, Kate dała mi znak, że na nas pora. Tłum był tak duży, że
ledwo udało nam się wyjść przed klub, a kiedy w końcu to zrobiłyśmy, brunetce
przypomniało się, że musi iść do ubikacji i wróciła do środka.
Stałam na zewnątrz nerwowo
naciągając rękawy na dłonie, aby mieć pewność, że nie wystaje mi ani kawałek
nadgarstka.
„I tak po tobie widać, że jesteś
psychiczna” warknął Głos.
-Zamknij się w końcu idioto. –
Mruknęłam pod nosem zaciskając mocno oczy.
-Przecież nic nie mówiłem. –
Usłyszałam czyiś głos. Otworzyłam oczy i spojrzałam przed siebie, a następnie
uniosłam głowę lekko do góry. Przede mną stał chłopak, który kilka godzin
wcześniej walczył na ringu. Włosy miał już suche, ubrany był cienki, biały
podkoszulek, na nogach miał szare dresy oraz czarne adidasy, a w ręku trzymał
torbę.
-To nie do ciebie. –
Odpowiedziałam speszona i spuściłam wzrok. Chłopak dalej się na mnie patrzył,
przez co czułam się strasznie nieswojo i jeszcze bardziej nerwowo zaczęłam
bawić się rękawem.
-To dobrze, bo trochę dziwnie się
poczułem. – Chłopak zaśmiał się melodyjnie. – Nie widziałem cię tu wcześniej,
przeprowadziłaś się? – Zapytał lekko zachrypniętym głosem.
-Nie – odpowiedziałam odruchowo –
ale tutaj jestem pierwszy raz. – Wzruszyłam ramionami.
-To mogę się dowiedzieć, czy dobrze
się bawiłaś w nowym miejscu? – Uśmiechnął się w moją stronę.
-Było fajnie. – Uniosłam lekko kąciki
ust, żeby nie wyjść na niemiłą. – Gratuluje wygranej. – Rzuciłam starając się
sprawić wrażenie wyluzowanej.
-Dzięki, cieszę się, że się
podobało. – Wyciągnął rękę w moim kierunku. – Justin. – Przedstawił się. –
Justin Revens.
Od autorki: Dziękuję za wszystkie komentarze, oczywiście. To naprawdę bardzo miłe wiedzieć, że komuś podoba się to, co piszę. Podobnie, jak z poprzedniego rozdziału, z tego też jestem średnio zadowolona, ale mam nadzieję, że wam przypadł do gustu. Szczerze przyznam, że ostatnio wena gdzieś odeszła i nie jestem w stanie zabrać się za pisanie rozdziału 10, a 9 skończyłam już dawno temu. W każdym razie, czekajcie na następny, dodam jeszcze w tym roku, to jest pewne.
Przy okazji - wesołych świąt! :)
Gdybym była na miejscu Bethany to spaliłabym się ze wstydu, tam pod klubem, gdy odpowiedziała do urojonego w głowie głosu, a Justin się odezwał. Hahahahaha ;-)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt, wesołych świąt ! ;D
Pozdrawiam [stranger-bieber]
nooo szczerze powiedziawszy nie spodziewalam się, że w taki sposób pojawi się bieber. Myslałam, że bd pracował w ośrodku albo trafi tam z jakąś chorobą :) Bardzo fajnie wszytko opisałaś, a rozdzial jak zawsze strsznie mi się podoba!
OdpowiedzUsuńoczywiście czekam na więcej <3
Ja już nie wiem jak mogę wyrazić zachwyt, gdy czytam Twoje opowiadanie. Po prostu rozpływam się przy tych genialnych opisach uczuć i sytuacji. Wszystko przedstawiasz na przestrzeni wielu lat, a tak naprawdę mam wrażenie, że to nie dzieje się przez kilka lat tylko miesięcy - taka płynność w wydarzeniach, no coś cudownego.
OdpowiedzUsuńTak czułam, że Bethany złapie dobry kontakt z Kate, bardzo się cieszę, że znów ma kogoś z kim może porozmawiać. Dobrze też, że już więcej się nie okalecza. Niepokoi mnie tylko ten głos w jej głowie. Nie wiem czemu, ale czuję, że znów kroi się coś złego.
O, no i to wyjście. Spotkanie z czymś nowym - klub, rówieśnicy. I to, że nie można pokazać im blizn, bo przecież w ogóle nie znaja sytuacji. Ale wierzę w Bethany, ona się jeszcze z tego dźwignie.
No i jakże mogłabym tu nie wspomnieć o sytuacji mającej miejsce przed klubem! Nie powiem, że nie było to niebanalne spotkanie. Czyli wejście do akcji Justina bardzo udane. Jestem w sumie ciekawa jak go tutaj wykreujesz chociaż teraz wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Człowiek z pasją - lubię takich ludzi. Ciekawe jak rozwinie się ich znajomość.
No nic, czekam na kolejny świetny rozdział. Wena ma wrócić, bo ja muszę poznać tą historię do końca, MUSZĘ. Jestem szczęśliwa, że kiedyś z czystego przypadku trafiłam na Twojego bloga i zostałam na dłużej.
A teraz już koniec tej paplaniny, bo się rozpisałam jak chyba nigdy.
Pozdrawiam i życzę wesołych świąt :*
O nareszcie jest Justin, wiesz, że czekałam na ten moment od samego początku? Ale nieważne... Dziewczyna wraca do zdrowia, a przynajmniej tak mi się wydaje, jednak człowiek, który był w psychiatryku już chyba nigdy nie wróci do normalnego życia, a już na pewno nie taka młoda dziewczyna, przynajmniej tak mi się wydaje, nie wiem nie znam się na tym, psychiatrą nie jestem, ale to musiało na pewno odbić się na jej dalszym życiu. Jestem ciekawa dalszych losów bohatrów. Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny...
OdpowiedzUsuńJustin *.* świetny rozdział *.* czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA NOWY ROZDZIAŁ NA http://mental-mess.blogspot.com
OdpowiedzUsuńP.S. Zaraz biorę się za czytanie! *.*
inaczej wyobrażałam sobie to jak pokażesz nam justina. byłam pewna, ze on też będzie w psychiatryku a tutaj taka miła niespodzianka. ale od początku rozdział, kiedy dowiedziałam się, że idą oglądać walkę, wiedziałam, że to on będzie walczył! i jeszcze wygrał! Beth zareagowała dość spokojnie, pod koniec. ja osobiście chyba bym spaliła buraka, gdybym przy kimś takim jak justin gadała sama do siebie, hahahaha. jestem ciekawa ich znajomości ;)
OdpowiedzUsuńCóż ja mogę? Jedynie pogratulować kolejnego, wspaniałego rozdziału - dlaczego? Ponieważ pochłonęłam go w kilka sekund, chociaż wchodziłam niemal kilka razy dziennie, by sprawdzić, czy uraczyłaś nas czymś nowym. Myślę, że niewiele mam do dodania, jestem zauroczona ich pierwszym spotkaniem, pierwszą rozmową, choć ktoś z boku mógłby rzec, co w tym romantycznego? Cóż, najwyraźniej moja mentalność bardzo się różni od tej społecznej.
OdpowiedzUsuńjedna-chwila-jb
wladca-ruin-podswiadomosci
O JEJKU, JEJKU... Wreszcie mamy Justin'a i on jest bokserem :o I miał gołą kalte :3 Nie mogę stworzyłaś taka cudowną postać Justin'a, że o jezu. Nie mogę naprawdę nie mogę. Jesteś niesamowita. Piszesz na wysokim poziomie. Czytając to czuję się jakbym czytała książkę. Chciałabym ci kiedyś dorównać i pisać równie dobrze jak ty :)
OdpowiedzUsuńChciałam cie przeprosić za to, że dawno nie komentowałam twojego bloga. Ale wydaje mi się, że sama rozumiesz jak to jest ze szkołą. Teraz są święta więc mam czas na napisanie trochę komentarzy.
Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej, ale cierpliwie czekam na kolejny rozdział :)
[catching-feelings-now.blogspot.com]
Pozdrawiam :*
Chciałam cię zaprosić na moje kolejne opowiadania - było zawieszone no ale nie wracałam do niego tylko zaczynam coś nowego. Może przypadnie ci do gustu. Zapraszam ! :D http://hate-love-peace.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się wprowadzenie Justina do opowiadania. Nie jest to puste, wręcz przeciwnie. Człowiek z pasją, uczuciami. Na miejscu Beth spłonęłabym ze wstydu, kiedy myślał, że mówiła do niego xd
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać co będzie dalej, jak Justin dowie się co dolega B, jak zareaguje itp. Nie mogę się doczekać :D
@sunny_mouth
omg. boski, idealny, niesamowity *__* od połowy rozdziału mnie oświeciło, że w tym w końcu pojawi się justin, więc niemal skakałam po łóżku go czytając :D mega mi się podoba i powinnaś być z niego zadowolona :) nie mogę się doczekać jak dalej potoczy się akcja z naszym justinem. pisz szybko następny <3
OdpowiedzUsuńchciałam poinformować że opowiadanie www.pomoz-mi-wstac.blogspot.com zostało zmienione. teraz znajduje sie pod linkiem www.swxag.blogspot.com - nowa fabuła, nowy prolog ;d zapraszam i licze na opinie ;d
OdpowiedzUsuńWpadłam na ten blog przez przypadek i nie żałuję. Jak przeczytałam wszystkie rozdziały, z zaciekawieniem weszłam w kartę o autorce i się zdziwiłam, pamiętam cię z Onetu, sama tam pisałam i znałam wiele blogów, a twój odzyskać-czucie czytałam od początku.. Mile mnie zaskoczyłaś, i jestem zaszczycona czytając twoje kolejne arcydzieło i szczerze żałuję że nie jestem tu od początku, ale lepiej później niż wcale. Czekam na kolejny rozdział, jak możesz poinformuj mnie : )
OdpowiedzUsuńzapraszam: human-inflection.blogspot.com
no i pojawił sie mój ulubieniec (wybacz ten sarkazm). ale fajnie go wprowadziłaś, to muszę przyznać ^^ jeszcze tylko inne imię by sie przydało i mogłabym to czytać z jeszcze większą chęcią, ale co tam imię jednego ciołka, nie? liczy sie opowiadanie, a nie to kto występuje, więc nawet Biebera przetrawię ^^ haha najlepsze było, jak ona powiedziała 'zamknij sie idioto' czy coś w tym stylu, a tam Justin przed nią ^^ to było boskie xd no to ja czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział,bo jestem w sumie ciekawa jak przebiegnie ich znajomość ^^
OdpowiedzUsuńhttp://lazy-lovers.blogspot.com/
nowy rozdział na http://mental-mess.blogspot.com/ zapraszam i liczę na opinię (:
OdpowiedzUsuń