Mam na imię Bethany. Na nazwisko
Camsey. Mam ponad osiemnaście lat, a na świat przyszłam drugiego dnia stycznia
1994 roku. Nie jestem zwykłym dzieckiem. Jestem zaprojektowanym dzieckiem.
Genetycznie zaprojektowanym. Zanim jeszcze doszło do mojego poczęcia było
wiadomo, jaką będę miała grupę krwi, to, że będę blondynką z niebieskimi oczami
również było rzeczą niemal pewną. Brzmi imponująco, prawda? Dla mnie brzmi to
tragicznie. Tragicznie, ponieważ nie przyszłam na świat z miłości dwóch osób,
nie przyszłam tu po to, aby być kochaną. Przyszłam na świat po to, aby stać się
żywym materiałem zastępczym dla chorej siostry.
Nie pamiętam, kiedy zrobiono mi
pierwszą operację, ponieważ byłam wtedy jeszcze tak mała, że byłoby to
niemożliwe, gdybym cokolwiek pamiętała. Wiem, że miałam wtedy niecały miesiąc
życia za sobą, nikt do dzisiaj nie powiedział mi nawet, jaka była to operacja,
co wtedy pobrano z mojego ciała, które od zawsze było krojone i niszczone przez
chirurgów.
Od zawsze wiedziałam, że rodzicie
mnie nie kochają. Czasami wmawiali mi, że jestem dla nich ważna i wiem, że
byłam. Ale tylko dlatego, że beze mnie moja siostra by umarła. Cindy była ich
oczkiem w głowie, idealną i piękną córką, a ja byłam tylko marną kopią, która
miała utrzymać ją przy życiu. Wiedziałam, że gdyby nie choroba mojej siostry
nie byłoby mnie na świecie, wiedziałam to od najmłodszych lat i nikt nawet nie
próbował mnie przekonywać, że nie jest to prawdą.
Pierwszy raz zbuntowałam się, gdy
miałam cztery lata i byłam kilka dni po operacji. Mieli przeprowadzić kolejną - wycinanie płata skóry z mojego uda. Nie chciałam tego, szarpałam się i
płakałam. Jednak nie miałam żadnych praw do mojego ciała, do własnych decyzji.
Pamiętam jak krzyczałam przy wnoszeniu mnie na salę operacyjną, jak próbowałam
uciekać i chować się pod łóżkami nieznanych mi pacjentów. Musieli szybko mnie
uśpić i tak zrobili. Wycięli mi kawałek skóry, a gdy się obudziłam całe wydarzenie
pamiętałam jak przez mgłę, dopiero z czasem wspomnienia zaczęły powracać.
Czułam straszny ból, a w związku z
tym, że nie mogli podać mi większej ilości środków przeciwbólowych płakałam
niemal cały czas. Na sali obok leżała Cindy. Wszyscy ją odwiedzali, do mnie nie
przyszedł nikt, czasami zaglądały do mnie tylko i wyłącznie pielęgniarki. Takie
zaniedbanie ze strony wszystkich osób, łącznie z personelem, spowodowało, że
moja rana została zakażona przez wiele bakterii. Było to tak poważne, że
groziła mi amputacja nogi, jednak w jednej sekundzie przestało być to ważne.
Przeszczepiona kilka lat wcześniej
nerka Cindy została zaatakowana przez raka. Oznaczało to, że znów miałam zostać
przewieziona na salę operacyjną, rozkrojona i pozbawiona jednego z organów. Jednak
tym razem nie było to takie proste. Mój organizm był zakażony, cały organizm,
krew w całym organizmie, nie tylko nodze.
Miałam wtedy pięć lat, Cindy
osiem. A nasi rodzicie zostali postawieni przed kolejnym, na pewno wiele
trudniejszym wyborem, niż ten poprzedni.
-Musicie przeprowadzić tą
operację. - Mówił zdesperowany ojciec przy drzwiach mojej sali. - Trzeba
ryzykować, może się udać. Musi się udać!
-Brian, słuchaj. Znam was od dawna
i wiem, że nie traktujecie Bethany, jakby była waszą córką, ale nie możecie jej
po prostu zabić! - Odezwał się John Evans.
-W takim razie mamy zabić Cindy,
tak?! - Krzyknęła moja matka.
-Ona i tak umrze, nie rozumiecie
tego?! - Warknął John. - Jeśli nie przeszczepimy jej nerki siostry to umrze za
kilka godzin, ale jeśli to zrobimy, to uśmiercicie Bethany, a za kilka dni z
Cindy i tak będziecie musieli się pożegnać! Jeśli wyrazicie zgodę na ten
przeszczep to opóźnicie jej śmierć o góra trzy, cztery dni, ale w efekcie i tak
stracicie je obie. Jeśli nie wyrazicie tej zgody ocalicie Bethany. Dla Cindy i
tak nie ma już szans. - Z sekundy na sekundę jego głos słabł. Walczył o moje
życie, o moją godność. - Musicie to zrozumieć, że ona umiera. Ona się męczy,
skończcie to szybko i pozwólcie jej odejść, to nie ma sensu, a przeprowadzanie
kolejnej operacji tylko bardziej ją wykończy. Nie chcecie, żeby tak umarła,
prawda? - Zamilkł i nastała długa, głucha cisza. Mimo że byłam tylko dzieckiem
rozumiałam wszystko. Wiedziałam, że moja siostra umrze, a ja już do końca życia
będę czuła się winna. Nie skarżyłam się na ból w nodze, a gdybym to zrobiła
lekarze zapobiegliby infekcji. Jednak zdawałam sobie sprawę z tego, że śmierć
Cindy oznacza wolność dla mnie. Oznacza koniec operacji, koniec bólu. Czułam
się z tym źle, czułam się źle z tym, że wiadomość o tym, że moja siostra umiera
odbieram z takim pozytywnym nastawieniem. Jednak nie mogłam się oszukiwać. Nie
chciałam, żeby ona żyła. Nienawidziłam jej za to, że rodzice ją kochali, a mnie
traktowali, jakbym była kimś obcym. Nienawidziłam siebie za to, że nie
potrafiłam być smutna, że nie potrafiłam płakać i modlić się za Cindy, o jej
szczęście. Jednak gdzieś głęboko czułam, że moja siostra też tego chce. Że chce
umrzeć i w końcu jej pragnienie zostanie spełnione.
Cindy zmarła trzy godziny później,
tak jak przewidywali lekarze. Mnie za to udało się uniknąć amputacji nogi, a
mój organizm z dnia na dzień zaczął zdrowieć i odzyskiwać siły. Na pogrzebie
mojej siostry stawiło się mnóstwo ludzi. Moja rodzina, której większość właśnie
tam poznałam, znajomi moich rodziców, oraz koleżanki Cindy. Widząc ich
zrozpaczone twarze czułam smutek, pierwszy raz po śmierci siostry. Ja sama
stałam z kamiennym wyrazem twarzy i trzymałam moją ciocię Kathryn za rękę.
Chociaż powinnam powiedzieć samo Kathryn. Nie lubiła i dalej nie lubi, kiedy
nazywam ją ciocią. Jest ode mnie tylko o 10 lat starsza i jest dla mnie
najlepszą przyjaciółką.
Kat od zawsze była piękną
dziewczyną, miała długie, brązowe włosy, ciemne oczy i lekko oliwkową karnację.
Na pogrzebie Cindy była ubrana w długą, czarną sukienkę, oraz marynarkę i
chustę, która miała za zadanie zasłaniać jej dekolt. Było lato, a temperatura
była zaskakująco wysoka. Wszystko dookoła wyglądało pięknie, jednak w ogóle nie
pasowało do okoliczności. Nie potrafiłam poczuć się jak na pogrzebie,
chociażbym bardzo chciała.
Po całej ceremonii Kat zabrała
mnie na lody. Tak, dość nietypowe zachowanie, ale kiedy wszyscy się
porozchodzili i nawet rodzice zapomnieli o moim istnieniu tylko to mogłyśmy
zrobić. Nie kursowały żadne autobusy, które mogłyby zawieść nas do domu, a Kat
nie miała jeszcze prawa jazdy. Weszłyśmy więc do małej kawiarenki blisko
centrum miasta i usiadłyśmy przy stoliku znajdującym się obok okna.
-Ładna pogoda, prawda? -
Powiedziała do mnie Kat ściągając marynarkę i chustę, w której na pewno było
jej gorąco. Podążyłam w jej ślady i zdjęłam z siebie czarny sweterek, a
następnie powiesiłam go na oparciu mojego krzesła.
-Co panie zamawiają? - Zapytała
niewysoka blond kelnerka z uśmiechem na twarzy. Kat złożyła szybko zamówienie
składające się z dwóch czekoladowych deserów lodowych, które od zawsze
uwielbiała.
-Kiedy znowu do nas przyjdziesz? -
Zapytałam. Kat mieszkała w Phoenix, w Arizonie, a ja w Reading położonym w
Pensylwanii. Dzielił nas prawie cały kraj, jednak Kat zamierzała studiować w
Filadelfii, co znacznie ułatwiłoby nam kontakt.
-Myślę, że odwiedzę was dopiero na
święta. Muszę się teraz sporo uczyć. - Westchnęła. Wiedziałam, że Kat nie lubi
przebywać daleko ode mnie. Zawsze to ona jedna z całej naszej rodziny się o mnie
troszczyła, bawiła się ze mną i rozmawiała. Tylko ona popierała mnie, gdy nie
wyrażałam zgody na operację, jednak zawsze i tak wszystkim udawało się nas
uciszyć. Była dla mnie jak siostra, ktoś najważniejszy na świecie. Kochałam ją
i wiedziałam, że gdyby tylko mogła wprowadziłaby się do nas, aby mi pomóc.
Jednak nie było to możliwe.
Miesiąc po śmierci Cindy i po
pięciu latach małżeństwa moi rodzice rozwiedli się. Mój ojciec wyjechał do
Kanady, ja zostałam z mamą. Myślałam, że teraz wszystko się ułoży, ponieważ
Hanna zawsze traktowała mnie lepiej niż Brian, mimo że dalej wiedziałam iż
Cindy znaczyła dla niej więcej niż ja. Miałam wrażenie, że mnie kocha. Kocha
mnie, ale nie chce tego okazywać. Jednak myliłam się. Ponieważ jedne z tych
najgorszych chwil mojego życia miały dopiero nastąpić i miały mieć początek w
moim własnym domu. Miało to mieć na mnie wpływ większy, niż wszystkie
przeprowadzone operacje. Miało to mnie doprowadzić do takiego stanu, w jakim
jeszcze nigdy w całym swoim życiu nie byłam.
Od autorki:
Chciałam bardzo podziękować za wszystkie komentarze, jesteście cudowni :) Cieszy mnie bardzo, że spodobał wam się prolog i mam nadzieję, że ten rozdział również przypadnie wam do gustu.
Szczerze przyznam, że wzorowałam się na książce i filmie "Bez mojej zgody", jeśli ktoś czytał lub oglądał to na pewno zauważył podobieństwo. Jednak pozostałe rozdziały nie będą miały już nic wspólnego z żadnym filmem lub czymkolwiek innym.
Kolejna informacja - na Justina będziecie musieli trochę poczekać, ponieważ pojawi się od dopiero w 10 lub 11 rozdziale (jestem przy pisaniu 9, więc zobaczę, jak uda mi się to rozłożyć). Chociaż bardzo bym chciała nie dam rady wprowadzić go wcześniej. Mam tylko nadzieję, że się przez to nie zniechęcicie bo gwarantuję, że warto czekać :-)
Przy okazji zapraszam do oglądania "promo" bloga w zakładce MENU.
xx,
przeczytałam to jednym tchem i ogólnie ani na chwilę nie odrywałam się od czytania, a bardzo często to robię, nawet jeśli podoba mi się owa lektura. :) dawno nie czytałam niczego bieberowego, a szkoda, bo to przypomina mi czasy, kiedy sama usiłowałam coś o nim napisać. poruszył mnie ten rozdział. nie wiem, dlaczego, ale jakoś zdążyłam już utożsamić się z główną bohaterką, więc pewnie będę przeżywać jej "tragedię" ze zdwojoną siłą. :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
prawie się popłakałam, zapraszam do siebie http://canadianswagbieber.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZbyt krótkie,zdecydowanie.Czy każdy rozdział będzie tak wyglądać? Czasami odpowiada mi taka długość,ale nie tutaj,gdzie naprawdę się wciągnęłam i historia bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńCoś ścisnęło mnie za serce. Po tylu latach rodzice powinni się przyzwyczaić do obecności drugiej córki,a tutaj tylko jedna się liczyła. Naprawdę podłe z ich strony.
Nie przeszkadza mi,że nie ma tutaj Justina. Serio, strasznie dobrze mi się czyta,więc to nie ma znaczenia.
I bardzo się cieszę,że już tyle rozdziałów masz,ale teraz,proszę informuj mnie!:D
Podałabym ci numer gg,ale nie pamiętam go. -.-'''
[my-resurection]
czytając prolog w głowie mieszały mi się wątki z filmu. byłam troche zawiedziona, ponieważ nie chciałam po raz kolejny spotykać się z tak smutnymi wydarzeniami jakie opisywał film, ale postanowiłam dać ci szansę i jak widzę nie zmarnowałaś jej. bardzo się cieszę. z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały. przyznam, że strasznie mnie zaciekawiłaś. ~ szpilen {fenetre-sombre}
OdpowiedzUsuńRównież przeczytałam to w całości bez jakichkolwiek przerw... Już pierwsze zdania gdzie piszesz, że dziewczyna jest zaprojektowanym dzieckiem strasznie mnie wciągnęły. Co do długości, mi taka odpowiada. Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam i zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńhttp://my-inmos-secret.blogspot.com/
Ja pierdziele. To jest genialne, serio. Przed oczami stanął mi film Bez mojej zgody, a po plecach przechodziły mi dreszcze. Kurcze genialnie piszesz, też bym tak chciała, ale nie umiem. Świetne, naprawdę świetne. Każdy szczegół jest dokładnie dopracowany i czyta się to wszystko jednym tchem. Ile ja bym dała, żeby tak umieć... Czekam na NN. Zapraszam do siebie escape-from-love.blogspot.com i whisper-of-secret.blogspot.com i jakbyś mogła to informuj mnie na jednym z tych blogów...:)
OdpowiedzUsuńJezu, jezu, jezu! Genialne! Ale to już wiesz... Jestem ciekawa jak rozwinie się to opowiadanie. ps. genialny zwiastun. <3 czekam na następny
OdpowiedzUsuńZACZYNA SIĘ KOLEJNE CUDOWNE OPOWIADANIE *.* CZEKAM NA KOLEJNY :D
OdpowiedzUsuńBoże, ja... Płakałam. Płakałam od samego prologu, aż do teraz. Jak?... Jak można być tak absurdalnie okrutnym, by obdarzyć miłością jedno z dzieci, gdy drugie było jedynie "lekarstwem" dla pierwszego?
OdpowiedzUsuńJak już wspominali inni, powyżej, piszesz płynnie, przez co obrazy opisywane przez Ciebie przewijają się przez powieki niczym film. Naprawdę, jest to coś godnego zachodu. Jest to pomysł zrodzony ku przestrodze o mogile ludzkości. Człowieczeństwa. Jestem pod naprawdę wielkim wrażeniem i niezmiernie się cieszę, że zostawiłaś link pod jednym z moich rozdziałów. Przy Tobie to, co piszę jest zabawne i dziecinne.
Zaimponowałaś mi bohaterami. Dziewczyna, którą uosobiłaś z Bethany to jedna z moich ulubionych aktorek, pasuje do tego opowiadania jak ulał.. Obsada ogółem jest bajeczna, opisy tak piękne, że rozpływam się.
Mimo makabry, jaką opisujesz - czekam na kolejny rozdział z zapartym tchem. Mogę szczerze powiedzieć - uwielbiam Cię.
[ her-romeo-his-juliet ]
Od razu dostrzegłam podobieństwo do filmu "Bez mojej zgody" i przyznam ci szczerze, że po przeczytaniu chciałam wyłączyć okienko i zapomnieć bo myślałam iż całkowicie ściągniesz fabułę filmu lecz zdziwiłaś mnie i zaciekawiłaś zarazem. Okazało się, że akcje potoczy się zupełnie inaczej co mnie ucieszyło. Mam nadzieję, że szybko dodasz następny. Jak możesz poinformuj mnie na www.hate-love-peace.blogspot.com w zakładce "spam" - no i oczywiście zapraszam cię do siebie. ;D
OdpowiedzUsuńWitaj! Link do Twojego bloga znalazłam przypadkowo i postanowiłam zajrzeć i zobaczyć jak się sprawy mają. :D A widzę, że mają się bardzo dobrze. Już po przeczytaniu prologu wiedziałam, że rozdział 1 będzie równie ciekawy... i nie myliłam się! :D Trochę jednak zdziwiło i zdenerwowało mnie podejście rodziców dziewczynek do Bethany. No bo.. jak można kochać tylko jedno dziecko? Ech... Tak czy inaczej.. Jestem ciekawa kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńCzy mogłabyś mnie o nim poinformować na moim blogu? Byłabym Ci naprawdę wdzięczna. :) Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam. :D
[ yourrlove.blogspot.com ]
Z zapartym tchem przeczytałam prolog i pierwszy rozdział.
OdpowiedzUsuńPłakałam, gdy mała Bethany opisywała zachowanie jej rodziców wobec niej. Nie rozumiem. Jak można być tak okrutnym w stosunku do własnego dziecka? Brnąć nadal w coś, co i tak nie ma sensu? Przyglądać się bezczynnie jak własne dziecko cierpi?
Na prawdę nie rozumiem.. czyste diabelstwo. Nadal mam mokre policzki od łez. Cudowne i proste opisy. Przyznam, że nie oglądałam tego filmu, ale to nie ma znaczenia, bo historia chwyciła mnie za serce tak bardzo, że nawet nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić. Z niecierpliwością czekam na kolejne części, proszę, Informuj mnie o następnych rozdziałach w zakladce "spam'' :)
scars-future.blogspot.com
obejrzałam, skomentowałam i w ogóle ogarnęłam wszystko. zaczyna się pięknie. przyznam, że płakałam, gdy to czytałam. bethany jest naprawdę biedna tyle przeżyła, choć miała tak mało lat. i szkoda, że justin będzie dopiero tak późno, ale poczekam. opowiadanie naprawdę wciąga i nie mogę się doczekać co będzie dalej ♥
OdpowiedzUsuńZapraszam na r 6 na www.hate-love-peace.blogspot.com licze na szczera opinie :)
OdpowiedzUsuń